wtorek, 31 maja 2016

Oda do jabłka

Nie spotkałam się na razie z wynikami badań amerykańskich naukowców, które kwestionowałyby fakt, że jabłka są zdrowe. Może nie jestem na bieżąco i tkwię w błędnym przekonaniu, ale – subiektywnie zatem – stwierdzam, że jabłka są, owszem, pyszne i zdrowe. I okazały się również świetnym narzędziem obserwacji tzw. współczesnej młodzieży.
            Kończący się rok szkolny obfituje w mojej szkole w jabłka i to w różnej postaci. W końcu Polska jabłkiem stoi, a do akcji „Owoce dają moc” obecność jabłek w szkolnych murach się nie ogranicza. Wszystko rozpoczęło się na jesieni (dla jabłek to dobra pora). Pojawił się pomysł, by w ramach zajęć z edukacji regionalnej przygotować własnoręcznie mus jabłkowy. Dla seniorów z naszej miejscowości. Tych najstarszych – ponad osiemdziesięcioletnich. Kulinaria zawsze się podobają – i dzieciom, i tym obdarowywanym. A w końcu dla starszych osób taki mus to smak dzieciństwa (bo nie jest nim przecież krem orzechowy). Zatem działanie ciekawe, sprzyjające łączeniu pokoleń. I świetne źródło obserwacji. Jakie z niej wnioski?
            Są dzieci samodzielne, które świetnie poruszają się po kuchni (wciąż stereotypowo przeważają tu dziewczynki, nie wiem, dlaczego chłopaków tak często nie zaprasza się w domach do pomocy). Ale są też osoby, które nie potrafią w wieku dwunastu lat obrać jabłka. Są dzieciaki wytrwałe, cierpliwe, ciekawe efektów oraz takie, którym brakuje doświadczenia w tworzeniu (na przykład przetworów czy ciast) i oczekiwaniu. Są osoby zbierające skórki dla królika i takie, które wyrzucą pół jabłka, bo już straciły na nie ochotę. I w końcu są dzieci, które wiedzą jak zachować się przy stole oraz grupa, która może wie, ale tej wiedzy nie stosuje w praktyce.
            I jeszcze o śniadaniach. Boję się pytać, ilu dzieciaków nie zjada w domu rano śniadania, bo wiem, że tacy są. Ale sądząc po drugim śniadaniu, przynoszonym przez uczniów do szkoły, akcje promujące zdrowe odżywianie wciąż raczkują i do wielu (rodziców) nie dotarły jeszcze. Słodycze (a do nich zaliczam też – choć to pewne uproszczenie, może nawet nadużycie – kanapki z kremem czekoladowym) to jednak podstawa wyżywienia jednostek (u niektórych przekłada się to na zdiagnozowaną - lub i nie - nadaktywność).  
Pamiętam ze swojej podróży do Stanów, już dekadę temu, akcję promowaną przez Michelle Obamę, by wręczać dzieciom jabłko do szkoły. Dziwiłam się wtedy, do czego to doszło, że trzeba społeczeństwo uczyć jedzenia owoców na drugie śniadanie. Ale tymczasem u nas już jest tak samo. Sądząc po popełnianych błędach, gonimy zachód wytrwale. Oby szybko przyjęła się teraz pod każdą strzechą moda na slow food. W tym jednym pośpiech byłby wskazany…   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz