czwartek, 21 stycznia 2016

Nauka uważności

W jakie umiejętności powinna wyposażyć dzieci szkoła? Odpowiedź na to pytanie nie jest ani łatwa, ani jednoznaczna. Mimo to warto pytać, bo pytamy o cel działań edukacyjnych i wychowawczych. Mamy też zapewne z tyłu głowy jakieś gotowe odpowiedzi – do planów pracy, badania jakości czy ewaluacji. A gdyby pominąć dokumentację?
Niewątpliwie potrzebne jest wykształcenie umiejętności pisania, czytania – też ze zrozumieniem, rachowania oraz logicznego rozumowania. Ważna jest nauka języków obcych oraz krytycznego korzystania z różnych źródeł informacji. Potrzeba kształcić umiejętności informatyczne, rozpowszechniając przy tym znajomość netykiety. Ale warto też uczyć – młode pokolenie w zasadzie od podstaw – czym jest uważność i świadome życie.
Współcześni uczniowie nie pamiętają innych czasów niż te pospieszne, zagonione, skupione na wartościach materialnych. Od najmłodszych lat słyszą tylko, że mają coś zrobić szybciej. Są wyręczani – bo się guzdrzą. Aby nie przeszkadzali, wręcza im się telefony, smartfony, laptopy, tablety i konsole do gry. Dorośli szukają usprawiedliwienia dla siebie – i znajdują. Bo na przykład dzięki mediom dziecko zostaje w domu i – podobno – jest wtedy bezpieczne i pod kontrolą. Na pewno?
Młode pokolenie jest wielozadaniowe i cierpi na problemy z koncentracją. Jest przyczyna, jest skutek. Dopiero uczy się zasad zdrowego odżywiania, nowego stylu życia – bez cukru, bez śmieciowego jedzenia, za to z odrobiną ruchu na świeżym powietrzu lub przynajmniej na sali. Młode pokolenie jest przyzwyczajone do otrzymywania wciąż nowych bodźców, do fajerwerków, do kolorów i migocących obrazów. Nie zna ciszy, ma trudność ze zrelaksowaniem się, z nudą. Nie ze swojej winy wcale.
Jeśli zależy nam na dobrej jakości życia przyszłych pokoleń, musimy podpowiedzieć dzieciom, żeby zaprzyjaźniły się ze swoim oddechem, rozwijały pasję, odpoczywały bez mediów.  Żeby rozwijały w sobie ciekawość świata i wdzięczność. Żeby uczyły się skupiać na jednym zadaniu i odczuwać radość z działania. I z rzeczy małych, codziennych, oczywistych. Musimy im pokazać świat skrajnie odmienny od tego, który znają od urodzenia. I – na szczęście tylko z pozoru – mniej atrakcyjny.

sobota, 9 stycznia 2016

Dziennik inspiracji

 Jedno z najpopularniejszych haseł naszych czasów, szarpane nieustannie przez deklinację (parafrazując mistrza Tuwima), to kreatywność. Szkoła powinna ją wspierać, kontynuując dzieło przedszkola, a nawet żłobka. Zaś rodzicielskim obowiązkiem niemalże jest wychowanie szczęśliwego, zaradnego i kreatywnego właśnie dziecka.
            Moda na kreatywność – jak każda moda zresztą – jest nieco natrętna i męcząca, ale kreatywność sama w sobie na pewno pozostaje godna uwagi. I dobrze, gdy w taką cechę wyposażymy młode pokolenie (zakładając przy tym, że każdy – jeśli tylko tego pragnie - może być kreatywny). Jak zatem rozwijać kreatywność (kiedy przywykliśmy do tego, że każdy system – a więc szkolny również – skutecznie ją na co dzień zabija)?
         Jednym z pomysłów (bardzo prostym zresztą) jest zaproponowanie uczniom, by założyli tzw. twórczy zeszyt. Być może już niektórzy go prowadzą. To miejsce do zapisywania pomysłów czy sentencji, wklejania inspirujących fotografii, ulotek, biletów z kina czy teatru, pokolorowanych mandali, do tworzenia szkiców, map myśli czy chociażby notowania przepisów kulinarnych. Zeszyt inspiracji pozwala na samodzielność, samoistnie wzmacnia twórczy potencjał dzieci, pozwala na swobodę i odkrywanie zainteresowań. Warto prowadzić go samemu i zaproponować uczniom – na kółku przedmiotowym lub lekcji wychowawczej. I warto po pewnym czasie zapytać o efekty. Może kiedyś takie dzienniki zastąpią zeszyty przedmiotowe?