Jak
dawniej w szkole bywało – odpowiedzieć nietrudno, choć niekoniecznie ta
odpowiedź jest nam do czegoś potrzebna. W szkolnictwie, polskim także,
następują ciągłe zmiany – lepsze i gorsze, niemniej jednak mamy do czynienia z
ciągłym procesem. Jedno jest pewne: klasyczna szkoła musi się przeobrazić,
bowiem model stworzony w XIX był na ówczesne czasy odpowiedni, ale XXI wieku
już za zmieniającą się rzeczywistością nie nadąża.
Próby budowania alternatywy dla
klasycznej szkoły to żadna nowość. Rozliczni pedagodzy i reformatorzy tworzyli
systemy edukacyjne i wychowawcze, które najczęściej dbały o indywidualizm uczniów
w większym stopniu niż tzw. szkoły tradycyjne. Za przykład posłużyć mogą
placówki waldorfskie bądź promujące myśl pedagogiczną Marii Montessori czy
Pestalozziego. A także szkoły, które noszą w nazwie przymiotnik europejskie.
Dziś coraz częściej mówi się o
edukacji demokratycznej. Budzi ona zainteresowanie, lecz także liczne
wątpliwości. Zapewne wśród dorosłych, wychowanych w systemie hierarchii, kar i
nagród, wizja szkoły, w której dziecko samo decyduje o swoich zainteresowaniach
i wybiera treści nauczania jest na swój sposób szokujące. Jednak pytanie brzmi,
czy można odrzucić ten model, gdy zależy nam na kształtowaniu społeczeństwa
obywatelskiego, składającego się z samodzielnie myślących i nauczonych współpracy
jednostek. Skąd ta obawa, że dzieci nie dorosły do partnerskiego traktowania? Rola
nauczycieli, opiekunów i rodziców w tym, by na pewno budować demokrację, a nie –
z powodu niedouczenia czy niepewności – pajdokrację.