poniedziałek, 28 września 2015

Filmy są dla ludzi

Jak uczyć wartości? Nie pytam, po co, bo w moim przekonaniu tak postawione pytanie nie miałoby racji bytu – naszym obowiązkiem (nauczycieli, wychowawców, rodziców, dziadków, dorosłych) jest przekazać młodemu pokoleniu pewne uniwersalne wartości, które stanowią o człowieczeństwie, poziomie rozwoju (także cywilizacyjnego) oraz empatii.
            Było już o książkach – i nie raz, nie dwa w tym roku szkolnym jeszcze książki powrócą (nie tylko w kontekście rządowego programu „Książki naszych marzeń”…). Tym razem równie oczywisty wybór medium – film. Przeglądając ostatnio stary numer jakiegoś psychologicznego czasopisma natknęłam się na artykuł, w którym autor opisywał swój sposób porozumiewania się z ojcem. Bojąc się utraty kontaktu i zrozumienia, opracował listę filmów, które zaplanował razem z nim zobaczyć. Proste? Zatem do dzieła!  
            Dla dzieci i młodzieży w różnym wieku (naprawdę!) – od przedszkola przez małolatów po maturzystów – znajdziemy odpowiednie tytuły (animacji i filmów aktorskich), które mogą stanowić punkt wyjścia do rozmowy. Film stworzono, oczywiście, jako rozrywkę, ale już wiele lat temu zapracował on sobie na miano X muzy. Pokazujmy więc to, co wartościowe, zmuszajmy do wglądu w głąb siebie, do refleksji. O przyjaźni, rodzinie, agresji, żałobie, radości życia.
            Gdzie szukać inspiracji? Polecam strony festiwali filmowych dla najmłodszych – m. in. Kino Dzieci (http://kinodzieci.pl/) oraz Festiwal Filmów dla Dzieci (http://ffdd.pl/miasta-festiwalowe/), a z naszego podwórka – chociażby Opolskie Lamki (http://opolskielamy.pl/strony/opolskie-lamki-2015/). Owocnych seansów!  

czwartek, 17 września 2015

O zdrowym odżywianiu

W mojej szkole nie ma stołówki, nie ma więc poruszenia związanego z najnowszym rozporządzeniem w sprawie produktów żywnościowych sprzedawanych (a raczej niesprzedawanych) dzieciom. Sklepik uczniowski był, ale jego działalność jest chwilowo zawieszona. Bez batoników i chipsów wydaje się zbędny…
            Pomimo kontrowersji, jakie wywołało wprowadzenie w życie nowych wymagań, działania ministerstwa nie wydają się tym razem bezpodstawne. Odsetek dzieci otyłych w naszym kraju niezmiennie od dekady rośnie. Pomysły związane z wprowadzeniem dodatkowych lekcji wychowania fizycznego czy ograniczaniem dostępu do niezdrowego jedzenia mają słuszne podstawy: dobro i zdrowie dziecka. Zupełne wykluczenie soli czy cukru jest może karkołomne i niepotrzebne, jednak zmiany są wymagane. Co stoi tym zmianom na przeszkodzie?
            Dom, czas i reklama. Szkoła nie jest jedynym ani najważniejszym autorytetem w sprawie odżywiania i stylu życia. Promuje odpowiednie postawy, ale nie otrzymuje wystarczającego wsparcia. Słodycze i śmieciowe jedzenie dzieci znają z domów. Często nie jedzą śniadań, a w plecaku na przerwę czekają drożdżówki, batoniki i napoje gazowane, a czasem nawet energetyczne. Łatwo taki posiłek zorganizować dziecku rano, gdy tylko pośpiech i brak czasu na zrobienie zdrowych, kolorowych kanapek. Łatwo o wręczenie kieszonkowego, które wkrótce posłuży do zakupu tuczących przekąsek. Tym łatwiej, że reklama atakuje – trudno będzie przekonać dziecko,  że upragnione słodycze i chipsy są niezdrowe czy niedobre.
Przed szkołą, a przede wszystkim przed domem, trudne zadanie – wygrać z reklamą, która rzadko jeszcze promuje to, co zdrowe. Z reklamą, która skutecznie potrafi ogłuszyć młodego, niewyrobionego jeszcze konsumenta. A przecież wszystkim potencjalnie bardziej się opłaca konsument, ale zdrowy…

wtorek, 8 września 2015

Definicja talentu

       W polskiej szkole na dobre zadomowiło się już przekonanie, że każde dziecko jest wyjątkowe i - przede wszystkim - zdolne. Wszystkie placówki uważnym okiem wyłapują wśród swoich uczniów utalentowane jednostki. Rodzicom się to, naturalnie, podoba – w końcu kto miałby być zdolny, jeśli nie własne dziecko? Jest jednak na tym idealnym, sielskim wizerunku jakaś rysa. Spróbujmy ją odnaleźć.
            Jakie skojarzenia wywołuje słowo talent? Zapewne im młodszy czytelnik, tym bardziej myślami uciekać będzie w stronę popularnych programów telewizyjnych, promujących osoby z wyróżniającymi się umiejętnościami bądź zainteresowaniami. I ten trop chyba byłby lepszy, niż myślenie typowo szkolne. W szkole bowiem wciąż liczą się wyniki (egzaminów zewnętrznych zwłaszcza), osiągnięcia na konkursach (przedmiotowych przede wszystkim) oraz (teoretycznych) olimpiadach. Już doceniamy naturalnie sprawnych sportowców czy wrażliwych muzyków, ale to wciąż margines. Dziecko zdolne w szkole idzie w stronę wiedzy akademickiej. Ma nieprzeciętne zdolności matematyczne, rokuje na przyszłość jako potencjalny zdobywca Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, zanurza się w hermetycznym świecie teoretyków literatury… Czapki z głów! Ale czy tylko przed potencjalnymi noblistami? Przecież to nierealne i niepotrzebne, by z każdego wychowanka wykreować noblistę…
               I tu docieramy do sedna. Talent ma każdy, ale ta demokratyzacja nie mieści się (i nie pomieści) w ramach szkolnej teorii. Widzieć w dziecku talent oznacza docenić jego smykałkę do rękodzieła, głowę do języków obcych, umiejętności organizatorskie. Wspierać zainteresowanie elektryką, programowaniem, grą w tenisa stołowego, wolontariatem czy gotowaniem. Świat jest różnorodny i tej różnorodności potrzebuje. Potrzebuje też ludzi, którzy z pewną pasją, właściwym sobie zaangażowaniem, mistrzostwem wręcz, robić będą swoje. Potrzebuje noblistów i lekarzy, krawcowych i monterów. Ludzi spełnionych w swoich dziedzinach, otwartych na rozwój i na drugiego człowieka. Wbrew naszemu wartościowaniu talentów na lepsze i gorsze, na mniej lub bardziej prestiżowe. Wbrew szkolnemu, utrwalanemu przez system, przywiązaniu do  słupków i wyników.

wtorek, 1 września 2015

Z nowym rokiem…

Taki zawód, że dwa razy w roku wita się nowy rok. Raz, z wszystkimi na świecie, wielką literą zapisany, pełen świeżych jeszcze wspomnień świątecznych i obietnic na zbliżających się kolejnych 12 miesięcy.
I drugi raz, gdy wrzosy wkoło, a sygnałem zmiany jest dzwonek w szkole (oraz korki przed szkołami). Wspomnienia wakacyjne – a dziś to nawet można się zdziwić, zapomnieć, bo takie jeszcze lato za oknem! Tylko obietnice podobne, jak w styczniu. Obietnice, plany i życzenia.
Zatem niech nie zabraknie nam sił, by jak co roku robić swoje. Niech nie zabraknie nam ochoty, wsparcia i życzliwości – w gronie, wśród rodziców, dyrektorów, doradców i uczniów. Oby reformy miały sens, a biurokracja jakieś granice.
Rozpoczyna się właśnie kolejny rok, który przynieść może wzrost i rozwój – uczniom, gdy postawią na zaangażowanie – oraz ich nauczycielom, jeśli tylko otworzą się na uczniów. Przygoda czeka i nowy (drugi już w tym roku) początek. Wszystkiego dobrego od dziś po czerwiec! Powodzenia!