wtorek, 20 czerwca 2017

Nieśmiałość i inne znaki ostrzegawcze

Profesor Zimbardo - ten od eksperymentu więziennego i psychologii zła, ostatnio zaś także od bohaterstwa dnia codziennego – bada od lat 70. XX wieku problem nieśmiałości wśród dzieci i dorosłych. Skala zjawiska systematycznie wzrasta, powodując, że to zagadnienie z psychologii społecznej zaczyna być postrzegane jako choroba społeczna. Dlaczego?
Odpowiedź na to pytanie jest dosyć prosta i wpisuje się w moją osobistą potrzebę krytyki tempa naszych czasów. Czasów, które oddają to, co najlepsze osobom dynamicznym, przedsiębiorczym, aktywnym i hałaśliwym. Ostatnio pojawiło się wiele publikacji książkowych i forów internetowych poświęconych introwertykom. Dają sobie oni prawo do bycia sobą, czyli osobami, które swą percepcję i działania kierują do wewnątrz, a w mniejszym stopniu na świat zewnętrzny, poza swoimi myślami i uczuciami. Współczesny świat sprzyja ekstrawertykom – to ich modele zachowań uchodzą za „normalne”. Na pewno są bardziej prospołeczne, warto jednak pamiętać, że ludzie są różni.
A wracając do nieśmiałości – daje ona nam powoli o sobie znać, jak introwersja. I tu chyba ciekawsze pytanie: po co? Moim zdaniem, jako ostrzeżenie. Nie wszyscy osiągniemy szczyty – wiedzy, bogactwa i sławy. Nie wszyscy musimy też grać w tę grę – biegnąc z innymi szczurami po wątpliwy sukces. Pewnych tendencji nie da się od razu zmienić i zawrócić, ale warto zastanowić się, jaki świat gotujemy najmłodszym.


Czy potrzebują kolejnych bodźców w postaci urządzeń multimedialnych, zajęć pozalekcyjnych i powolnej alienacji? Raczej fajnie byłoby mieć pokolenie, które potrafi zadbać o swoje zdrowie, uprawiając sport dla przyjemności (niekoniecznie dla rywalizacji) i zdrowo się odżywiając. Które potrafi współpracować przy rozmaitych projektach, także obywatelskich. Które żyje świadomie, a więc trochę wolniej i bez przymusu robienia wszystkiego. I z poczuciem osobistego sukcesu – nawet jeśli nie ma się cech urodzonego lidera czy showmana.  
  Dziecko nieśmiałe żyje w lęku. Lęk to przeciwieństwo radości życia, poczucia własnej wartości, zaufania do siebie i świata. Nierzadko dom i szkoła pogłębiają ten lęk – przyklejając etykietki, podnosząc wymagania, ośmieszając. A tymczasem potrzeba tego, co zwykle – życzliwego wsparcia, zatrzymania się, przychylnej cierpliwości. Potrzeba, żebyśmy byli dla siebie nawzajem bardziej ludzcy.