Im
bliżej 1. listopada, tym częściej nachodzi człowieka zaduma nad kruchością
życia i nieuchronnością przemijania. Tematyka dziś niemodna, odsuwana na bok,
wypierana przez świadomość. W dobie ponowoczesnej, gdy wiara w nieograniczoną
moc nauki nie osłabła, a kult młodości i pęd ku nieśmiertelności trwają w
najlepsze, dzieci miewają większą od nas odwagę, by pytać o sprawy ostateczne.
Popularne
w Polsce Święto Zmarłych jest dobrą okazją, by porozmawiać w klasie lub na
cmentarzu o życiu, jego sensie i umieraniu. Warto odwiedzić pobliską
nekropolię, porozmawiać o ludziach zasłużonych dla lokalnej społeczności, zapalić
znicze na znak pamięci czy w geście podziękowania. Ale sposobów na nietypową
lekcję zabarwioną duchem egzystencjalnym jest więcej.
Jeżeli mowa już o zwiedzaniu
cmentarzy, można przecież wybrać jakiś nieczynny, zapomniany, nieznany. Można pochylić
się nad znaczeniem symboli na żydowskich macewach w Opolu przy ul. Granicznej
lub – jeszcze lepiej – w Białej Prudnickiej. Na tym pierwszym cmentarzu warto pokazać
uczniom nagrobek rabina Adolfa Wienera, zasłużonego, a zapomnianego dziś obywatela
miasta. Można też odwiedzić cmentarz ewangelicki, np. w Dobrodzieniu. Z
nekropoliami ewangelików w ogóle historia i pamięć ludzka obeszły się jeszcze
gorzej niż z żydowskimi.
Odwiedziny na nieznanym cmentarzu to
inspiracja do wykonania ciekawych prac plastycznych oraz zdjęć. I zachęta, by sięgnąć
po literaturę. Mitologia Greków i Rzymian, Bracia
Lwie Serce Astrid Lindgren, Oskar i
Pani Róża (w wersji książkowej lub filmowej), wiersze Szymborskiej –
bogactwo dostępnych tekstów jest ogromne i na zróżnicowanym poziomie wiekowym. Może
być punktem wyjścia do rozmowy lub jej podsumowaniem.
Pozwólmy
sobie i naszym uczniom na chwilę refleksji oraz jesiennej zadumy, dajmy możliwość
zmierzenia się z lękiem przed tym, co nieuniknione. Gdyż Święto Zmarłych
najbardziej służy właśnie nam - żywym, a poszanowania pamięci potrzeba nauczyć
przede wszystkim nowe pokolenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz