wtorek, 5 maja 2015

Co z tą Anią?

Niezmiennie od lat wracam z uczniami kolejnych klas czwartych do lektury Ani z Zielonego Wzgórza. Jednym książka (i sama bohaterka) podoba się bardziej (raczej dziewczynkom, choć są wyjątki), innym mniej, bywa też, że nie podoba się wcale. Sama mam już do tego tekstu stosunek ambiwalentny – z racji wspomnianych powyżej wielokrotnych powrotów. Nie rezygnuję jednak z pokazania uczniom tej klasycznej pozycji literatury dla dzieci i młodzieży. Klasycznej, zatem uniwersalnej (w zbiorach PBW dostępna jest zarówno książka, jak i film czy słuchowisko radiowe – przeszukaj katalogi online: http://81.219.21.234:8081/F).
A jaka jest moja najświeższa refleksja? Ma związek z relacją między Anią a Marylą. Pierwszy wniosek dotyczy nowatorskiego – jak na końcówkę XIX wieku – wychowania: bez krzyku i kar cielesnych. Drugi – znaczenia samej relacji. Maryla była de facto starą panną, bezdzietną i mieszkającą z podupadającym na zdrowiu, samotnym bratem. Jej początkowy chłód emocjonalny, pewna ostrożność i surowość ustępują z czasem miejsca serdeczności. Kobieta uczy się okazywać swe uczucia, staje się emocjonalna. Nawzajem z Anią wpływają one na siebie i prowokują wewnętrzne metamorfozy.
Jako humanista i pedagog nie mam wątpliwości, że najważniejsze w życiu to głębokie i autentyczne związki między ludźmi. Dodatkowo, parafrazując Marię Janion, trzy najbardziej satysfakcjonujące role to rola matki, ojca oraz nauczyciela. Wszystkie powiązane są z obecnością drugiego człowieka i z życiem dla drugiego człowieka. Nasze człowieczeństwo na tym się opiera, a rozwój wewnętrznego potencjału w takich warunkach staje się możliwy. Głęboka, prawdziwa i szczera relacja między Anią i Marylą to zapewne klucz do ich poczucia szczęścia, a dla nas aktualna od dziesięcioleci wskazówka. W końcu klasyczna lektura jest uniwersalna. W swej mądrości.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz