niedziela, 1 lutego 2015

Cena motywacji

Być może na skutek niżu demograficznego, choć z pewnością nie jest to jedyny powód, obniżył się i stale obniża poziom motywacji uczniów do nauki. Tak, widać to już w podstawówce. Zanim trafią w moje ręce czwartoklasiści, mają oni za sobą pierwszy poważny kryzys - dziesięciolatka. A przed sobą dojrzewanie, które też następuje coraz szybciej, nie czekając wcale do rozpoczęcia przez uczniów nauki w gimnazjum.
Jakiś czas temu, gdy zreflektowałam się, że moja klasa V nie zachwyca wynikami adekwatnymi do swojego potencjału, poprosiłam o pomoc panią pedagog. Cel: zdiagnozowanie podczas zabawy na lekcji wychowawczej przyczyn braku motywacji i określenie skutecznych motywatorów. Zajęcia okazały się wesołe i kreatywne. Dzieci wskazały sporą listę czynników, które zachęcają je – potencjalnie – do nauki. I rozpoczęła się licytacja. Jak się Państwu wydaje, który motywator zwyciężył? Pieniądze. Lub nagroda rzeczowa (oczywiście, nie jakaś tam czekolada czy książka, choć i tutaj zdarzył się jeden chwalebny wyjątek…). Znak współczesnych czasów, jak rozumiem. Ale czym za chwilę zmotywujemy te dzieci – w gimnazjum, w technikum?
Póki co, jest jeszcze światełko w tunelu. Okazało się, że piątoklasiści cenią też wysoko… pochwałę rodzica, zwłaszcza mamy. Pożyteczna wskazówka – i dla nauczyciela, żeby nie obawiał się, tylko stosował zachęty oraz dobre słowo, i dla rodzica – bo po co od razu obiecywać tablet, jeżeli pewne efekty można otrzymać praktycznie za darmo. A precyzując: bez kosztów materialnych. Tym bardziej, że przed dziećmi i rodzicami jeszcze długa i nieraz wyboista droga edukacji. A i w dorosłym życiu, w tym w pracy zawodowej, nic się nie sprawdza lepiej niż motywacja wewnętrzna. Tej zaś nie rozwiną ani pieniądze, ani nagrody rzeczowe, jakkolwiek miło je czasem otrzymać…   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz