Zawarte w tytule dosyć nieoczywiste i
niejednoznaczne słowo „normalnie” stanie się – jak mniemam - bardziej jasne,
gdy dodam, że ten wpis poświęcony jest niepełnosprawności. Przede wszystkim zaś
niepełnosprawnym dzieciom – tym uczęszczającym do szkół ogólnodostępnych
(zwyczajowo nazywanych normalnymi) i specjalnych (obowiązująca nazwa w opinii
uczących tam nauczycieli jest wystarczająco zniechęcająca - na przykład dla rodziców dzieci autystycznych
– dlatego proponują zmianę na „szkoły specjalistyczne”, ale to na razie
postulat, który raczej nie zostanie szybko spełniony).
Hasło edukacji włączającej coraz
bardziej zyskuje na popularności. Chciałoby się powiedzieć, że nareszcie. Przekonanie
o włączaniu inności, a nie jej wykluczaniu jest charakterystyczne chociażby dla
arte- czy biblioterapii. Zajęcia biblioterapeutyczne dla zainteresowanych
tematem nauczycieli (szczegóły tutaj: http://www.pedagogiczna.pl/index.php/biblioterapia/oferta-opole)
oraz grup rówieśniczych od przedszkola po VI klasę podstawówki, a nawet dla gimnazjum
(http://www.pedagogiczna.pl/index.php/biblioterapia/pracownia-biblioterapii-opole)
dostępne są w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej w Opolu (a zajęcia
czytelnicze z elementami biblioterapii także w filiach w Brzegu czy Kluczborku).
Nie wiem, jak polska szkoła poradzi sobie z
wprowadzaniem edukacji włączającej – to zadnie tyleż niezbędne (o czym
przypominali organizatorzy konferencji naukowej „Niepełnosprawność w szkole. Organizacja
kształcenia i wychowania dzieci niepełnosprawnych w placówkach oświatowych”) ,
co trudne. Wspomniana konferencja odbyła się w miniony piątek (23.09.2016 roku)
w budynku Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu przy ul.
Niedziałkowskiego. Współorganizatorem było m. in. Stowarzyszenie na Rzecz
Autyzmu „Uczymy się żyć razem”, a wystąpienia w szczególności dotyczyły sytuacji
dziecka ze spektrum autyzmu – w szkole specjalnej i ogólnodostępnej. Specjaliści
przekonywali, że nie każde dziecko autystyczne odnajdzie się w zwyczajnej czy
nawet zintegrowanej klasie. Tutaj ważne jest oczywiście indywidualne rozpatrywanie
stanu i możliwości danego dziecka, a nie hurraoptymizm. Co mnie jednak
zainteresowało najbardziej, to relacje o tym, jak w różnych środowiskach
traktowani są rodzice dzieci ze spektrum autyzmu.
O tym, co czują same dzieci, trudno wyrokować. Ale rodziców
zapytano i wnioski są przygnębiające – potraktuję je jako reprezentatywne dla
stosunku do niepełnosprawności w Polsce w ogóle. Otóż rodzice skarżą się na
lekceważące podejście lekarzy (często autyzm jest długo niediagnozowany - bo „Dziecko
z tego wyrośnie” – lub rodzicom doskwiera brak życzliwości i informacji), na
poczucie osamotnienia w swoim środowisku zamieszkania (czasem także wśród
członków rodziny), na poczucie osamotnienia w środowisku szkolnym (zmęczenie
ciągłym kontrolowaniem dziecka, stałą obecnością i gotowością do gaszenia
kolejnych pożarów, odbieraną w końcu jako nadopiekuńczość) itd. W oczy rzucają się
bezradność, wyobcowanie i brak empatii. Czy w końcu – brak partnerskiego
traktowania, a przecież wszyscy mamy teoretycznie wspólny cel, jakim jest dobro
dziecka (które – swoją drogą - najlepiej zna rodzic; i nie mam tu na myśli poziomu
jego, czyli rodzica, wiedzy specjalistycznej).
Pora na jeszcze jeden przykład z opolskiego
podwórka. Pani Agnieszka Kossowska próbuje odczarować niepełnosprawność w
swojej książce „Duże sprawy w małych głowach” (aktualności m. in. na profilu
fejsbukowym: https://pl-pl.facebook.com/duze.sprawy/).
To nietypowa publikacja, wydana za pieniądze zebrane w zbiórkach i rozdawana za
darmo (pierwszy nakład rozszedł się na pniu, a kolejny jest w przygotowaniu). Książka
ma na celu walkę ze stereotypami – opowiada dzieciom (i nie tylko) historie
innych dzieci, zmagających się z niepełnosprawnością. Oswaja przy tym dzieci (i
nie tylko) z odmiennym sposobem odczuwania i postrzegania świata przez osoby z
różnego rodzaju deficytami. A zrozumienie to pierwszy krok do pokonania strachu
i rozwinięcia akceptacji. Na zakończenie film – proszę śmiało oglądać z innymi!