Coaching,
tutoring i wszystkie inne modne ostatnio zjawiska można by analizować pod
różnym kątem. Przyglądam się im z boku z zaciekawieniem i jedna z refleksji,
którą zapewne wiele osób ze mną dzieli, doprowadziła mnie do poniższych
wniosków.
Nauczyciel jako opiekun i przewodnik? Czy jest w tym coś nowego? Jak świat światem taka była przecież rola nauczyciela. Dobrego. Powiedzielibyśmy dziś – kierując się nieco wyświechtanym hasłem – nauczyciela z powołania. Choć teraz czasy trudne i prestiż zawodu, szczególnie w naszym kraju, nadszarpnięty, to każdy (bo przecież każdy chodził lub chodzi jeszcze do szkoły) ma w pamięci nauczyciela przez duże N, swojego mentora, autorytet, może nawet przyjaciela.
Popularność coachów, trenerów rozwoju osobistego, psychologów, psychoterapeutów czy tutorów pokazuje, że pomimo naszego pędu, zakotwiczenia w wirtualnej rzeczywistości (jak bardzo dotyczy to współczesnych dzieci!) nie zmienia się podstawowa potrzeba obcowania z drugim człowiekiem i uczenia się od niego. A może jest odwrotnie? Może z takich warunków naszego życia rodzi się ta wzmożona na szczęście potrzeba drugiego człowieka?
Nauczyciel jako opiekun i przewodnik? Czy jest w tym coś nowego? Jak świat światem taka była przecież rola nauczyciela. Dobrego. Powiedzielibyśmy dziś – kierując się nieco wyświechtanym hasłem – nauczyciela z powołania. Choć teraz czasy trudne i prestiż zawodu, szczególnie w naszym kraju, nadszarpnięty, to każdy (bo przecież każdy chodził lub chodzi jeszcze do szkoły) ma w pamięci nauczyciela przez duże N, swojego mentora, autorytet, może nawet przyjaciela.
Popularność coachów, trenerów rozwoju osobistego, psychologów, psychoterapeutów czy tutorów pokazuje, że pomimo naszego pędu, zakotwiczenia w wirtualnej rzeczywistości (jak bardzo dotyczy to współczesnych dzieci!) nie zmienia się podstawowa potrzeba obcowania z drugim człowiekiem i uczenia się od niego. A może jest odwrotnie? Może z takich warunków naszego życia rodzi się ta wzmożona na szczęście potrzeba drugiego człowieka?