Co
robią dzieci, gdy nie grają na komputerze? Odpowiedź na to pytanie przyniosła
III edycja Gminnego Konkursu Ładnego Pisania, przeprowadzona w listopadzie tego
roku wśród uczniów starszych klas szkół podstawowych podopolskiej gminy
Komprachcice. Konkurs ma na celu promować staranne pisanie piórem. Powoli samo
już pismo odręczne przechodzi do lamusa, a co tu dopiero wymagać zapisu
piórem?! Oczywiście, naukowy zachęcają, przypominają nam o rozwoju koordynacji
oko-ręka i jej pozytywnych następstwach, ale przy dominującej dziś cyfryzacji
(a przy tym bylejakości) trudno przekonać dzieci (czy nawet rodziców) do
staroświeckiego pisania piórem.
Oprócz
aspektu technicznego, wymagającego wielokrotnych ćwiczeń, przepisywania pracy,
dążenia do perfekcji (unikamy przekreśleń, wymazywaczy, korektorów, długopisów
z gumką, naklejania, zaklejania itp.), dzieci muszą się jeszcze zmierzyć z
prowokującymi tematami przygotowywanych wypracowań. Tym razem tematyka
dotyczyła sposobów spędzania przez nie wolnego czasu (inaczej niż przed
komputerem), choć popularnością cieszyły się też dwa pozostałe tematy
konkursowe, odwołujące się do zabaw i zabawek dziadków lub dzieciństwa rodziców.
Przysłuchując
się opiniom członków jury i czytając nagrodzone prace, mam wrażenie –
niezmiennie od trzech lat - że koordynowany przeze mnie konkurs jest w zasadzie
konkursem… dla rodziców. Dzieci są bowiem mądre i wciąż takie same, zmieniają
się tylko czasy, w których przychodzi im dojrzewać i żyć. A te czasy współczesne
pełne są pośpiechu za dobrem materialnym, stresu oraz bylejakości właśnie.
Dzieci tego na co dzień doświadczają, widzą to, czują i wreszcie opisują. Są
przecież dobrymi obserwatorami i trudno zamydlić im oczy jakąś banalną wymówką.
Obiektywnie notują zatem swoje spostrzeżenia, pełne cennych uwag dla dorosłych.
W
tej edycji konkursu dowiedziałam się od dzieci - między wierszami zgłoszonych
prac, oczywiście – że ich dzieciństwo jest gorsze niż wcześniejszych pokoleń,
bo dawniej wychodziło się na dwór z rówieśnikami i bawiło na trzepaku, a nie
przed komputerem… Bardziej optymistyczny wariant zakładał, że to dzieciństwo
jest równie dobre, tyle że po prostu inne i komputera rzeczywiście trochę za
dużo… I oto cała pedagogika domowa – najpierw kupujemy komputery, laptopy,
tablety, komórki, PSP (i tak można by jeszcze długo wymieniać), a potem
narzekamy, że dzieci nie mają innych zabaw. Sami przy tym trwamy w błędnym kole
– gonitwa za drogimi nowinkami technicznymi oznacza wydawanie pieniędzy, czyli
zarabianie pieniędzy, czyli brak czasu – na przykład na rozmowę z dzieckiem czy
na zabawę z nim.
Niewiele
prac powstało w efekcie pogłębionej rozmowy, w której rodzic czy dziadek
opowiedziałby swoje wspomnienia, refleksje, przypomniał sobie emocje
towarzyszące najmłodszym latom i dawnym zajęciom. Zapiski dziesięcio- czy jedenastolatków potwierdzają badania i
wnioski psychologów oraz socjologów, że relacje w rodzinie się rozluźniają, iż
brakuje rozmów lub są one powierzchowne. Rodzice gonią za mamoną, powtarzając
dzieciom w biegu, że to wcale nie jest w życiu najważniejsze. Sami zapewne
próbują w to uwierzyć, ale w wychowaniu liczy się spójność miedzy czynem a
słowem… I nie będę teraz moralizować, nie sądzę, że mam do tego prawo. Idą
święta, a proste rozwiązania zwykle są najlepsze. Usiądźmy gdzieś zatem
spokojnie, może najpierw na kwadrans, na godzinę. I zacznijmy rozmawiać. Z
dziećmi, ze sobą, dla siebie nawzajem – tak po prostu. Rodzinnych życzę! I do
siego roku!